Mama z Dużego Domu poczuła wiosnę, więc postanowiła wziąć się za porządki. Duży Dom równa się duże porządki, duży ogród równa się duże zakwasy po porządkach.
Jak tak, to tak.
Po parkietach zaczęły sunąć stosy zużytych ubrań, skarpetek nie do pary, dziurawych, excuse le mot, majtek, samochodzików bez dwóch kółek, pogniecionych arcydzieł wyszniętych spod pędzla czterolatka oraz książeczkowych koszmarków, które się jakoś dotąd uchowały. Blask bijący przez umyte okna poraził nasze nieprzyzwyczajone oczy, za to przeszklone drzwi, już po dziesięciu minutach od odłożenia ściereczki, szczycą się nowymi rozkosznymi śladami dziecięcych łapek.
Wczesnowiosenny ogród objawił Mamie swoje mocno szczerbate oblicze…Okazało się, że nasz pies – sierota, wzięty jesienią ze schroniska, a nazwany Ojlerem – na cześć sławnego szwajcarskiego matematyka i fizyka Leonharda Eulera (umiesz liczyć – licz na siebie); tak więc tenże pies, w ramach oswajania nowego terenu, szczodrze podlał Mamine wrzośce (RIP), trzmielinę (RIP), a także część pchających się na świat krokusów i hiacyntów (RIP). Ponadto ulubionym jego miejscem stała się miejscóweczka pod sosną (przeżyła), wprost na kępach miniaturowych floksików (niestety RIP). Tłumiąc nerwowe drgania karzącej ręki sprawiedliwości (cóż winien biedny, bezpański, mozolnie oswajany psi głupol), Mama wykopała (przy męskiej pomocy Taty i Filipa) biedne truchełka niegdysiejszych piękności. Sic transit gloria mundi, w całej okazałości.
Oto wrzośce rok temu o tej porze:
A poniżej widzimy nędzne, pozostałe resztki, w duuużym zbliżeniu…
A oto uśmiechnięty sprawca tego armageddonu
No nic, Mama zakupiła nowe roślinki na miejsce tych obsiusianych, a na psa znajdzie się jakiś sposób. Prawdopodobnie zagrodzi mu się kawałek terenu, na którym straszne zwierzę będzie się mogło wyżywać, bo na dobrowolną duchową przemianę takiej psiej znajdy, Mama raczej nie liczy…
tudzież pannę Lawendę Lewis z Ani z Avonlea,
Wybór padł na dietę owocowo-warzywną dr Dąbrowskiej, znaną też jako post Daniela. Jak szaleć, to szaleć. Na sześć tygodni żegnamy się z jedzonkiem, jakiego zdecydowanie nadużywałyśmy…
a witamy się z jedzonkiem jakiego stanowczo nie nadużywałyśmy…
Od dziewięciu dni Mama żywi się marchewką, jabłkami, buraczkami, brokułami, kapustką, cukinią oraz tonami pomidorów; a wszystko to surowe bądź gotowane, zapijane hektolitrami wody i świeżych soków oraz koktajli na bazie jabłka, grejpfruta i melona.
gołąbki z kapusty włoskiej, z warzywnym nadzieniem, gotowane w pomidorowym sosie
rzeczony koktajl, którym raczy się Mama…
i reszta rodziny…